Co do ogólnego wszystkiego, pojawią się nowe opisy bohaterów, ogólnie zmieniłam trochę styl pisania, ale mam nadzieję, że się spodoba :)
Dedykowane dla :
- Chloe, bo motywujesz i przypominasz :)
- asiulek, Magik i Elena, bo wspieracie :)
***
Trudno jest znaleźć przyjaciela na całe życie. Taką
osobę, która będzie rozumieć twoje dziwactwa, lęki i powody radości. Lecz gdy
już ją znajdziesz, będziesz się czuć najgorzej na świecie gdy ją stracisz.
Takiego uczucia doświadczyłam rok temu, nie życzę tego nikomu nawet Malfoyowi.
Lekka morska bryza powiewała znad morza, jakiś wariat
w samochodzie zatrąbił na mnie. A poza tym była cisza. Niezmącona , idealna
cisza. Samochód odjechał dalej w górę, a ja zostałam. Spojrzałam na pobocze po
drugiej stronie, krzyż z tabliczką i kaskiem u stóp. Uważnie się rozglądając
przeszłam na drugą stronę i padłam na kolana koło nich. Położyłam koło kasku
kwiaty, trzy herbaciane róże. Uwielbiał je. Zauważyłam zdjęcie. Do oczu
napłynęły mi łzy, a słowa same zaczęły się formować.
- Cześć, tęskniłeś? Ja bardzo…wiesz, wczoraj
przyszły wyniki sumów, mam same wybitne. – spojrzałam w jasne oczy chłopaka
przedstawionego na zdjęciu. – No dobra, z wróżbiarstwa mam P. No ale sam
rozumiesz, to nie ma sensu, to całe przepowiadanie i inne bzdety. Pokłóciłam
się z mamą, znowu. Wiem, że nie chciałeś abym się jej sprzeciwiała, ale
musiałam. Carrow źle na nią działa. Mówiłam ci przecież. – Zamilkłam na moment.
– Poszło o szkołę. Znaczy nie tak dokładnie. To wszystko przez sowę z wynikami,
wleciała do kuchni gdy Petunia przedstawiała swojego nowego chłopaka, Verdona
czy jakoś w tym stylu. Sev też pisał i przychodził, zawsze wiedział kiedy
jestem sama w domu. On mnie przepraszał. Za to, że nazwał mnie szlamą. Wiem, że
zbytnio za sobą nie przepadaliście. Ja mu nawet przebaczyłam, ale…ale ja tak
nie umiem, czarna magia i te sprawy, on zbytnio się w to wciągnął. Nie jest już
taki jak kiedyś. Potter też pisał. Ale nie tak często jak kiedyś, teraz to
sporadyczne liściki, kiedy nie ma co robić i chce po prostu rozmowy, mimo to,
wciąż mnie prosi o randkę. – znów zamilkłam i otarłam łzy. Nawet nie
wiedziałam, że płaczę. – To nie sprawiedliwe, że cię tutaj nie ma, że mnie nie
możesz pocieszyć przytulić, że ja nie mogę ci pomóc z kolejną dziewczyną.
Powinieneś tutaj być. Nawet sam, ja powinnam była umrzeć, nie ty. Pamiętasz jak
byliśmy na biwaku na plaży? Pół nocy siedzieliśmy przy ognisku i myśleliśmy co będzie
kiedyś. Nawet nie spodziewaliśmy się, że kogoś z nas tak po prostu zabraknie. –
uśmiechnęłam się słabo. – Nie będę się już smucić, obiecuję. Jestem pewna, że
zależało by ci na tym. Postanowiłam się zmienić. Chociaż…chodzi raczej o to,
aby pokazać swoją prawdziwą twarz przyjaciołom. To nie jest zmiana.. Byłam
tchórzem, co ja mówię, nadal jestem. Ale tak musi być. – całuję trzy palce
prawej ręki i dotykam nią zdjęcia. – Już idę, wiesz, że wrócę, nie jutro, nie
pojutrze. Za rok. I znowu będziemy gonić za gwiazdami.
***
Lily!
Czemu nie odpisujesz mi na żadne listy? To źle o
tobie świadczy dziewczyno. Jutro idziemy z Ann i Lynn na Pokątną po podręczniki
i inne takie. Chłopacy chyba też dołączą.
A ty?
Odpisz proszę,
Dor.
Jasne, że do was dołączę, jak zawsze u Floriana o 10
? Będę czekać.
L.E.
***
-Jamees ! Oddawaj mojego Klapcia ! – Główny Casanova
Hogwartu, najprzystojniejszy z najprzystojniejszych, niezwykły szesnastolatek,
Syriusz Black biegł właśnie wrzeszcząc swojego najlepszego przyjaciela, czyli
mnie. Czy wspominałem już, że jest w samych bokserkach? Nie? No cóż… Musiał się
bardzo zmartwić, gdy obudził się w łóżku sam, bez swojego misiaczka.
-Staary, ile ty masz lat? Misiaczki? Może jeszcze
pokarmić cię kaszką i zaśpiewać kołysankę? – roześmiałem się gdy po raz kolejny
nie udało mu się dosięgnąć pluszaka. Powoli zbliżałem się do drzwi wychodzących
na taras, zaślepiony wściekłością i bezsilnością Black nic nie zauważył.
-James ! No proszę cię ! Po co ci on? – pierworodny zawył
tak , że nawet Luniaczek by się zawstydził. – Poootter !
-Nie ładnie tak Syriuszku, nie, nie, nie –
zacmokałem, plecami poczułem klamkę od drzwi. Powoli je otworzyłem.
-Chcesz odzyskać swojego Klapcia? – spytałem otwierając
je szerzej. Rzuciłem misiaka gdziekolwiek i zacząłem śmiać się z miny
przyjaciela. – To go łap !
-Ty idioto ! On jest wrażliwy! Będzie miał teraz
uraz do ciemnowłosych idiotów! – powiedział Black podbiegając do zabawki i
głaszcząc ją.
-Czyli do ciebie? – gdyby jego wzrok by zabijał, to
byłbym już martwy.
- Nie śmiej się tak! Bardzo jestem ciekaw czy jutro
też będziesz taki wesoły. – weszliśmy do środka i od razu skierowaliśmy się do
kuchni.
-A co jutro? – czyżby jutro jakaś ważna rocznica
mojej mamy? Mój pierwszy ząb lub pierwsza choroba?
-Pokątna z dziewczynami – rzucił nonszalancko – I Evans.
-Evans to też dziewczyna, jakbyś nie wiedział –
zironizowałem ale natychmiast zainteresowałem się podaną informacją – A skąd
wiesz, że będzie ? Przecież nikomu nie odpisuje.
-Odpisała Dorcas dzisiaj rano. – Black podszedł do
lokówki czy jak to mugolskie urządzenie się nazywa. Wyjął z niej serek topiony i
przystąpił do robienia nam kanapek.
-Ej ! Ja wolę dżem! – krzyknąłem. – Napisała, że będzie?
-No raczej tak, skoro mówię, że już po tobie. –
podał mi kanapkę z tym cholernym serkiem topionym.
– Trzymaj albo sam sobie rób.
-Pf!